W ostatnią niedzielę wyskoczyłem na 2 godziny pośmigać. Pojechałem pod maczugę herculesa (ten odcinek: http://goo.gl/maps/pZ9m). Chciałem trochę poćwiczyć na winklach.
I powiem wam, że coś jest chyba nie tak. Mam wyraźny, cholernie nieprzyjemny (i chyba też niebezpieczny) efekt bujnięcia. Uwidacznia się ono głównie przy przerzucaniu motocykla z jednego zakrętu w drugi (i nie ma znaczenia z którego w który). I to bujnięcie mam też głównie wtedy, kiedy staram się zwiesić z motocykla. Czyli szybkie przerzucenie sprzęta + zwieszenie się jak gibon. Wtedy moje 85 kg i brak umiejętności buja mi motongiem. Jak się już ustabilizuje to po łuku idzie fajnie, można nieco przyspieszyć i jest frajda.
Chciałem trochę popracować nad techniką i właśnie nieco przyspieszyć w zakręcie, ale to bujnięcie jest tak mega dziwne, że mam stracha, czy kiedyś nie bujnie mną w krzaczory.
WTF? Też tak macie czy powinienem wziąć się za zawieszenie z przodu?