turos napisał(a)::eek: serio? A czym takim się różni od auta, że sprzęgło trzeba dusić? No ma dwa koła, zamiast 4, ale chyba to nie to? Czemu w moto, które gorzej hamuje od samochodu mamy jeszcze rezygnować z hamowania silnikiem?
A jak Rossi hamuje z quickshifterem? Też dusi sprzęgło?
proszę o jakieś wyjaśnienie, bo mi się wali świat
Moto czy auto, prawa fizyki te same
OK - zdefiniujmy sobie coś najpierw:
1. Hamowanie "od-tak-sobie" = spokojne wytracanie prędkości.
2. Hamowanie gwałtowne = konieczność gwałtownego zatrzymania np. przed żółtym na skrzyżowaniu
3. Hamowanie awaryjne = "ja-pierdole-zaraz-będzie-dzwon"
Ad.1 - możemy sobie tę prędkość wytracać jak kto lubi. Redukujemy biegi, naciskamy sobie nogą dźwignię hamulca napawając się technologią C-ABS, wystawiamy pięty, rozpinamy kurtkę, wstajemy, stawiamy żagle, itp. co tam kto lubi. Hamowanie silnikiem jest w tym przypadku wskazane i pożyteczne.
Ad.2 - hamujemy mocno naciskając klamkę hamulca (oczywiście teraz już przedniego) i mając świadomość i czas (!!!!) na pomyślenie, że przy tak gwałtownym hamowaniu ktoś nam może wjechać w zadek redukujemy biegi, żeby po zatrzymaniu można było szybko spier...ać jeśli zajdzie taka konieczność. Tutaj redukcja ma na celu już nie tyle wspomaganie hamowania (choć także pomaga), ale przede wszystkim to, żeby dać nam możliwość szybkiego ruszenia z miejsca jak już nam się uda zatrzymać.
Ad.3 - w obawie o własne życie naciskamy klamkę hamulca z ile sił w łapach (ale najlepiej w pierwszej fazie jednak stopniowo, aby nie stracić przyczepności przedniej opony... tylko kto ma w takich sytuacjach na tyle zimnej krwi?? Dlatego trzeba trenować takie hamowania!!!) i wysprzęglamy!!! Dlaczego? Z dwóch powodów. 1 - nie będzie czasu na wachlowanie nogą. 2 - przy tak gwałtownym hamowaniu mocno odciążymy tylne koło (może nawet jak ktoś ma mocne heble to tylne koło skoczy w powietrze) a co za tym idzie nie wciśnięcie klamki sprzęgła skończy się zatrzymaniem tylnego koła co w bezpośredniej konsekwencji doprowadzi do zatrzymania pracy silnika. Wówczas oczywiście tylne koło (no bo przecież mamy wpięty bieg) zostanie zblokowane czyli najprawdopodobniej wpadniemy w poślizg, najprawdopodobniej kończąc w związku z tym na asfalcie! A hamując już własną dupą na pewno mamy dłuższą drogę hamowania niż hamując siedząc w siodle i wykorzystując przyczepność opon.
Z tych szkoleń na których byłem i z lektury "motocyklista doskonały" takie oto wnioski.