Witam was serdecznie, po 2 latach stania musiałem się doczekać jakiejś odleżyny na silniku no i chyba ją znalazłem. Jednak na początek kilka faktów:
- Maszyna przed rozebraniem działała super zajebiście płynnie - obroty potrafiła trzymać jak samochód - na poziomie 900, nie miała żadnych problemów żeby je utrzymać - wolne były ustawione na około 1100-1200.
- Po rozebraniu stał rok nie przepalany - układ paliwowy nie ruszany - po roku odpalił dosłownie od strzała.
- Kolejny rok robót minął, kolejny rok nieprzepalania - układ paliwowy nie ruszany - znowu odpalił bez problemów - nie za pierwszym razem ale po takim długim postoju wybaczalne.
- Mamy około luty br. około 3 miesiące od przepalania. Bak pusty. Zalana została mikstura z kanistra, która udawała benzynę (ta informacja była mi wtedy obca). Maszyna nie odpaliła - odpuściłem po wyzerowaniu akumulatora, gaźników nie opróżniłem ( ).
- W zeszłym tygodniu przystąpiłem do składania całości, przywiozłem świeżą wache, spuściłem to gówno z baku i gaźników (postanowiłem na czysto wystartować). Bak zalałem.
I teraz przechodzimy do wyliczanki (wszystko z włączonym ssaniem):
- 1 próba - 0 odzewu ze strony silnika
- 2 próba - chciałbym zaskoczyć ale coś mnie powstrzymuje
- 3 - 5 próba - 0 odzewu ze strony silnika
filtr powietrza skropliłem benzyną
- 6 próba - bach, działam. Ale nie byle jak. 2 gar nie działa (temperatura kolektora znacznie niższa niż 1,3,4). Motocykl nie utrzymuje obrotów poniżej 3000, od razu gaśnie. Powyżej 5000 drugi gar zagaduje ale bardzo nieśmiało. Do tego głos jak rasowy chopper z przelotem plus jeden lub dwa bąki na minutę.
--------------------------------------------------
No dobra, dzień dzisiejszy. Kupiłem czyścik do gaziorów, szybka rozbiórka i cała czwórka wisi już tylko na linkach z gazu. Pokrywy pływaków na dół (żółto-zielony osad na dnie). Dmuchamy w przewód paliwowy zamykając zaworki iglicowe na przemian sprawdzając ich sprawność. Ocena wzorowa. Nic nie puszczało, no to środek w łape i pchamy to w każdy otwór. Zewsząd środek wyłaził, więc po wypsikaniu całości poskładałem i palimy. Cisza. Sprawdzam świece (nowe irydy), czorne jak smoła. Załatwiłem na próbę zwyczajne zdrowe świeczki, poszedł. Oczywiście ze ssaniem. Finalnie:
- do 2000 obrotów gada jak chopper, powyżej tej wartości już bardziej jak CBF chociaż dupy nie urywa,
- wkręca się maksymalnie do 6000 obrotów,
- po wyłączeniu ssania kaput,
- po wyłączeniu ssania nie reaguje na gaz,
- siły nie ma żeby ruszyć ni chu chu,
- nie odpala bez ssania nawet jak się zagrzeje do temperatury roboczej,
- po osiągnięciu temperatury roboczej faluje w zakresie 2k-3,5k obrotów (przed czyszczeniem gaźników 3k-7k)
Prosiłbym o kapkę pomocy, bo dziś już rozłożyłem ręce.