Ale dziś miałem jeszcze przygody, rany!!
Jadę sobie i nagle - ABS mruga... myślę no kurwa jego... ale jadę dalej (centrum, nawet nie bardzo jest gdzie zjechać) i nagle moto przerwało na moment, taka czkawka. To ja już spocony... Stoję na światłach, przegazówka i spoko, ruszam a ten zgasł. Włączam awaryjne i widzę jak mi wszystko przygasa. Kompletny brak prądu. Zjechałem na chodnik, moto nie odpali... no to myślę, że brak ładowania. Musiałem coś nie tak zapiąć. Rozkręcam owiewki na chodniku i dobieram się do kostek regulatora i okazało się, że kabel z kostki od strony instalacji moto się wysunął... nie miało prawa być ładowania!! Poprawiłem kabel i szukam dobrej duszy bo chcę odpalić na pych... w końcu jeden osiłek tak mnie pchnął, że niewiele brakowało a byłoby 5s do setki
i motong odpalił... dojechałem do domu, zgasiłem, odpaliłem, zgasiłem, odpaliłem i działa.
Rozebrałem wszystko raz jeszcze i do 20:30 składałem tak aby było dobrze. Wygląda na to, że ładowanie jest (nie wiem jak długo - jutro się okaże). W razie czego biorę narzędzia i będę naprawiał na poboczu. 3majcie kciuki jednak jeszcze przez jutrzejszy dzień. Jak dojadę do tej Polanicy to się trochę uspokoję.
Zapomniałem tylko skasować błędu - błąd 61 - zbyt MAŁY (dla odmiany) prąd.
No takie stresy w przeddzień wyjazdu że czuję kurwa że żyję
...ale co ja tam wiem.