Gaśnie bo suma wszystkich napięć potrzebnych do pracy jest większa niż jest w stanie podać alternator podczas pracy na biegu jałowym. Gdy akumulator jest podłączony, niedostatek pobierany jest z niego. Moment odłączenia akumulatora jest dla instalacji tzw. pikiem, które może uszkodzić wszystkie odbiorniki (ECU, pompę, żarówki). Następnie całe zapotrzebowanie idzie na regulator i alternator. Alternator nie wyrabia, cewka nie dostaje napięcia, pompa ma za niskie napięcie i silnik gaśnie.
I całe szczęście, że gaśnie bo akumulator w instalacji, oprócz funkcji wzbudzającej (napięcie potrzebne do rozruchu) pełni rolę stabilizującą napięcie. Bez niego wszelkie zmiany w zapotrzebowaniu na napięcie objawiają się skokami tegoż. Włączenie kierunkowskazów to spore zapotrzebowanie i bez akumulatora i regulatora nagle spadłoby napięcie w całej instalacji. Wyłączenie zaś kierunkowskazów (czy np. przepalenie żarówki) to nagły nadmiar napięcia w instalacji. Te wszystkie skoki wygładza nam akumulator. Gdy brakuje napięcia - odbiornik pobiera je sobie z akumulatora, gdy zaś napięcia jest za dużo, akumulator przyjmuje je utrzymując w instalacji mniej więcej równy jego poziom. Gdy pobór jest niewielki, alternator podaje na akumulator napięcie większe od poboru co nazywamy ładowaniem akumulatora. Gdy zaś włączymy wszystkie odbiorniki, na biegu jałowym napięcie w instalacji potrafi spaść do poziomu poniżej 12,5V (napięcia akumulatora) a to oznacza, że nie tyle nie mamy ładowania co motocykl ciągnie z akumulatora rozładowując go.
Regulator napięcia w naszych moto pełni rolę prostownika i regulatora. Prostuje napięcie ze zmiennego, wytworzonego przez alternator na proste. Funkcja regulująca to zabezpieczenie przed przepięciami ze strony alternatora (nie dopuszcza do zbyt dużego napięcia od jego strony). Nadmiar napięcia zmienia w ciepło (dlatego regulator ma radiator i wiecznie jest gorący).
Akumulator zaś reguluje piki od strony instalacji (odbiorników).
Praca silnika bez akumulatora sprawia, że owe piki nie są wyrównywane i nawet jeśli motocykl nie zgasłby, piki z pewnością uszkodziłyby ECU, żarówki, pompę, a także regulator. A bez regulatora, alternator dostałby całe obciążenie na siebie i pracowałby na 100% swojej mocy, dostając pikami po zwojach. Odpalanie silnika z uszkodzonym (zwartym, rozładowanym aku, lub bez aku) to pewna śmierć całej instalacji.
Im większe obroty wirnika w alternatorze, tym więcej prądu (natężenia) może popłynąć do instalacji. Duże alternatory potrafią podczas jednego obrotu wytworzyć więcej pola magnetycznego (czyli więcej napięcia). Małe, jak w naszych moto, wytwarzają go mniej. W CBF'ach cała instalacja jest skrojona na miarę i wszelkie dodatkowe odbiorniki, jak grzane manetki, halogeny, dodatkowe wskaźniki, gniazda zapalniczki powodują, że zapotrzebowanie na prąd w instalacji jest większe, więc i większe jest obciążenie alternatora, który, jak przypuszczam, przy seryjnym moto pracuje na 70% - 80% swoich możliwości.
W praktyce oznacza to, że grzane manetki, voltomierz, halogeny i ładowanie telefonu pod kanapą może skutkować rozładowywaniem akumulatora nawet podczas jazdy oraz mocnym grzaniem się naszego mikro - alternatorka.
Alternator w hondzie CBF 1000 ma moc 344W. Oznacza to, że gdy odpalimy moto i mamy:
1. Światło mijania z przodu 55W
2. Światło pozycyjne z tyłu 55W
3. Kierunkowskazy 4x55W = 220W
4. Pompa, komputer, iskra = hmmm 50W? Nie mam pojęcia...
5. Wentylator chłodnicy: ok 100W chyba
To już zajeżdżamy alternator w 100%. A gdzie tam cała reszta uprzyjemniaczy.
Bilansowo wychodzi na to, że gdy wyłączymy manetki, nie ładujemy telefonu i nie jeździmy na awaryjnych to akumulator się ładuje, ale w pewnych ekstremalnych momentach możemy rozładowywać aku nawet o tym nie wiedząc.
Dlatego na wyposażeniu standardowym każdej CBF-y powinien być woltomierz
Ale przywaliłem elaborat, ja pierdziu...
...ale co ja tam wiem.