Cześć
Ludziska pomóżcie
Motocykl odebrałem w czwartek. Przez weekend zrobiłem 1 tys km więc w tygodniu wybieram się na pierwszy przegląd.
Ale mam problem:
Pierwszy dzień po odbiorze moto z salonu przejechałem 130 km - motocykl chodził jak marzenie.
Drugi dzień - wczoraj - zrobiłem 700 km i motocykl chodził jak marzenie...
Wieczorem wracając do domu zatankowałem paliwko na stacji, na której jeszcze nigdy nie tankowałem (ale nie jakaś noname, tylko Lotos). Zalałem Pb98.
Przyjechałem do domciu i postawiłem sprzęt na noc.
Dzisiaj pojechałem troszkę pojeździć i............ masakra!!!
Po kilkudziesięciu km motocykl zaczął szarpać w czasie jazdy... Na początku działo się to przy obrotach około 6 tys - przy jednostajnej jeździe moto dawało kangury do przodu i zwalniało a obroty spadały o 500.
Przejechałem potem jeszcze kilkadziesiąt km i sytuacja się powtarzała - ale nie za każdym razem. Raz szedł przez całą skalę obrotomierza równiutko, a czasami zaczynał szarpać jak jasna cholera....
Pomyślałem, że może łańcuch już luźny, więc podjechałem do kumpla i podciągnąłem trochę. Przejechałem się na próbę kawałeczek i niby OK.
Ale potem jak wracałem do domu to znowu moto zaczęło dawać jebitne kangury
I to w coraz szerszym zakresie obrotów - w tej chwili zaczyna szarpać nawet już przy 4,5 tys obrotów.
I też nie za każdym razem - przez chwilę jedzie gładko, za chwilę wystarczy lekko odjąć gaz i zaczyna się szarpanie. Potem szarpie przy przyspieszaniu, ale najbardziej przy jednostajnej jeździe...
Normalnie momentami nie idzie jechać - moto tak szarpie jakby waliło się w heble....
Mam wrażenie, że albo gdzieś przytyka się dopływ paliwa - może gówniane zasyfione paliwo zatankowałem, albo może gubi gdzieś prąd na świecach...
Czy ktoś z was miał podobne objawy kiedykolwiek?
Druga sprawa - mój kolega ma CBF600 -od nowości. W tej chwili ma najechane prawie 12 tys i mimo, iż pałuje sprzęt do czerwonego pola, to kolanka wydechów są tylko lekko przebarwione.
U mnie praktycznie po pierwszej jeździe z salonu do domu zrobiły się lekko czerwono-fioletowe przy samej głowicy - mimo, iż ani razu nie przekroczyłem 130km/h - jechałem głównie 110-120.
Drugiego dnia po przelocie tych 700 km zrobiły się już bardziej czerwono-fioletowo-żółte aż za pierwsze załamanie kolektora.
Przez te pierwsze 700 km nie jeździłem jakoś przesadnie szybko - na trasie prędkości w zakresie 110-140 km/h - momentami przy wyprzedzaniu trochę szybciej, ale to na króciutko...
Czy u was też rury się tak szybko przebarwiły?
Proszę o odpowiedź.
P.S.
Oczywiście jutro dzwonię do serwisu i umawiam się na pierwszy przegląd po 1 tys km, więc od razu będę zgłaszał niepokojące objawy...
Ale chciałem również zaczerpnąć Waszej rady...
Z góry dziękuję i pozdrawiam.