Ja miałem raz taką akcję:
Znajomi kupili jakiegoś starego jak wszechświat Eliminatora 600, a ja miałem nim wracać spod Lublina.
Wiadomo było, że aku nie żyje w nim, więc znajomy zabrał drugi akumulator.
Ale drugi akumulator nie chciał wejść do motocykla (inne gabaryty). No to odpaliliśmy moto na pych, było zdrowe, kupili.
Nie ujechałem pół kilometra, a zaczęły się cyrki. Przerywał, szarpał, obrotomierz szalał po całej skali. Nie dało się jechać.
I winne było martwe aku...
Rozwiązanie sytuacji było takie, że stare i zapasowe aku połaczyliśmy równolegle kablami WN, a drugie zapasowe aku przydrutowaliśmy do tylnej kanapy motocykla
.
Moto nie do poznania, odpaliło, śmigało i dojechało bez zająknięcia do Rybnika.