Jako, że temat hałasu na motórze (wysoka szyba Givi) jest moją małą obsesją , przerobiłem kilka kasków, stoperów, gąbek, grzybków, 3M czy zatyczek-niby-specjalnie-na-moto itp. ustrojsktwa - koniec końców dochodząc do tego, że najlepiej ze mną współpracują słuchawki dokanałowe (z pałąkiem na ucho).
Teraz przyszła kolej na słuchawki bluetooth absolutnie bezkablowe - wf-1000x. Z założenia powinno być super - nie plątają się kable, a dodatkowo mają coś jakby aktywne tłumienie, przy czym pomiar halasu następuje nie w "pudełku" na kablu tylko tam, gdzie jest to najbardziej uzasadnione i odpowiada realnym warunkom - blisko uszu, wewnątrz kasku.
Jednak super nie jest - słuchawki zbyt wystają z uszu, co powoduje, że spadają przy próbie założenia kasku. Gdy już uda się je jakoś wcisnąć do uszu pod kaskiem, dociskają za mocno, przez co nie słyszymy nic, a muzyki ze słuchawek w szczególności - a przecież nie o to chodziło. Wyciągnięcie wygłuszek (Neotec) nie poprawia sytuacji - bo przy zakładaniu kasku słuchawki muszą i tak przejść przez grubszą "krawędź" kasku, a w środku o coś zahaczają. Więc ogólnie do jazdy na moto , chyba, że ktoś ma kask co najmniej o 1 numer większy.