wow
jak widzę nie jestem odosobnionym przypadkiem w temacie doskonalenia jazdy. podobnie jak Liszek prawo jazdy robiłem w czasach kiedy na WSK mówiono motór, a słowem orzeszek określano kask.
U mnie "moje lęki" trochę inaczej się przejawiają. W sytuacjach zagrożenia zdarza mi się akacja blokady - co jak wiadomo przy dosiadaniu 2oo nie jest najszczęśliwszym rozwiązaniem. Tak więc moim celem nauki jest przesuniecie granicy strachu.
i teraz parę słów o własnych szkoleniowych doświadczeniach.
w ostatni weekend byłem w Ulężu u Janusza Czaji
http://www.jcgroup.com.plnigdy na moto nie byłem na torze więc nie wiedząc co mnie czeka wybrałem opcję początkujący. goooooood dzecyżyn jak się okazało. wybrałem, a właściwie to chyba zostało mi przydzielone - zajęcia popołudniowe. w grafiku 14-18 a w realu 14-19. pierwszy plus (lub tez minus) - poza czasem na omówienie ćwiczenia i oblukanie przykładu nie ma przerw. tak więc słowo intensywny trening nie jest tylko i wyłącznie sloganem. dziś jeszcze mnie łapy bolą mocno
w moje grupie było 6 motocykli. 2 babki (w tym jedna 3 miechy po porodzie na kawie 6, druga na gs 650 a chłopaki na gladiusie, fazerze i gsx-ie + ja na cbf)
instruktor - janusz czaja. osobiście nie byłem jakoś mega nastawiony na chłonięcie i przetwarzanie wiedzy i umiejętności ale na pewno coś nieco (czytaj sporo) z tych zajęć wyniosłem, zresztą nie ma się co łudzić, że po 5 godzinach jazdy wyjdzie się pozamykaną opona czy też poprzycieranymi stopkami. Co do instruktora, spoko. może nie ideał ale jest ok (takie tam zboczenie zawodowe w ocenie osób uczących)
zajęcia przez ponad 4 h odbywały się na bocznym placu (czytaj końcówce pasa startowego) szerokość ponad 12 metrów wiec mega bezpiecznie. poza torem trawaaaaaaaa wszędzie wokół (daje to pozytywne - bezpieczne odczucia). minusy okoliczności przyrody: obowiązkowa jazda w zamkniętym kasku (szyba). może być lekko uchylona ale lekko - z uwagi na możliwość wpadnięcia do środka owada.
w ramach zajęć na placu, slalomy, hamowania, przeciwskręt, zakręt, pozycja na moto, ułożenie rąk, patrzenie za zakręt i wiele więcej
ja najbardziej skorzystałem z ułożenia rak (luźne łokcie) i pracy głową - wzrok.
na pewno kolejny level znajomości moto przeskoczony
ciekawostka: przez ponad 4 h na odcinku 100 - 200 m najeździłem ponad 40 km
potem lataliśmy po odcinku toru. za instruktorem a potem on za nami. tu akurat nie bardzo mi się aspekt dydaktyczny podobał bo nie było możliwości bezpośredniego kontaktu w relacji uczeń - instruktor i bieżącej korekcji błędów. uwagi po kółku to juz niestety nie to samo.
na placu zaś jest to omawianie i korygowane na bieżąco.
idea szkolenia - uczyć nie jazdy po torze a bezpiecznego użytkowania maszyny
niedżentelmeńska sprawa - koszta 250 PLN +paliwo na dojazd (wodę na torze do picia dostałem od orgów
)
szkolenia warszawa
PRO-MOTOR
polecam. idea szkoły uczyć jeździć a nie uczyć jak zdać egzamin.
"wady". specyficzny tryb nauki - program. w wielkim skrócie: 1 jazdy przygotowujące do jazd przygotowujących, 2 jazy przygotowujące, 3 jazdy indywidualne, 4 tor. Ma to swoje wady i zalety. największa wada to $$ włożona w poszczególne etapy, choć z drugiej strony zgodnie z zasadą nic za darmo nie dają (podobno w ryja też za darmo już dostać nie można
). no i kolejna "specyfika" tej szkoły - podejście instruktorów do ucznia. specyficzne, prawie, że wojskowe - czytaj "w krótkich wojskowych słowach". Tak więc jak ktoś ma duże mniemanie o sobie i dbanie o kulturę języka to może mieć dodatkowe "problemy"
nie porównuję obu szkół bo różnią się techniką nauczania, choć cel mają zbieżny.
zgodnie z zasadą - na naukę nigdy za późno - polecam doskonalić się cały czas.
BTW
robię mały reserch na moim starym forum w temacie organizacji zorganizowanego szkolenia dla motocyklistów. jak tylko będę miał jakieś konkrety to zrobimy małe rozeznanie we własnym gronie czy by się znaleźli chętni na taki event (zgodnie z panującą modą parę wtrąceń z mowy korposzczurów musi być
)