Witam wszystkich.
Padło i na mnie. Wybrałem się 19.08 z kumplami z Poznania na Mazury. Po zjeździe z autostrady na "eskę" w kierunku Gniezna zauważyłem, że dioda woltomierza świeci na czerwono i nie reaguje na zmianę obrotów. Pierwsze, co mi przyszło do głowy, jako urodzonemu optymiście, to że woltomierz się zepsuł, a nie motór. Po kilkunastu km jazdy stwierdziłem, że może powinienem jednak sprawdzić czy to woltomierz, czy może jednak alternator. Stwierdziłem, że się zatrzymam na pierwszej stacji benzynowej jaka się nawinie i sprawdzę co się dzieje. Padło na Trzemeszno. Dałem znać kumplom, że zjeżdżamy. Zatrzymałem się, zagasiłem moto i spróbowałem odpalić ponownie - rozrusznik zakręcił niemrawo, ale silnik zagadał. Wiedziałem już, że to nie woltomierz nawalił. O dziwo, bardziej mnie zasmuciła perspektywa zakończonej wycieczki niż kwestia konieczności wymiany alternatora. Chyba dlatego, że czytając na forum o licznych awariach z tym związanych, brałem pod uwagę, że i mnie to nie ominie. Jeden kumpel zaoferował się, że poszuka jakiegoś mechanika z prostownikiem w Trzemesznie, żebym mógł podładować aku i jakoś wrócić do domu. Po 30 minutach mechanik został zlokalizowany. Wyjąłem bezpiecznik od świateł mijania i drogowych, i pojechaliśmy do mechanika. Za 10 zł udostępnił mi prostownik i prąd. Kumple pojechali dalej na Mazury, a ja czekałem aż się aku podładuję. Po mniej więcej 3 godzinach zdecydowałem się na powrót do domu. Dojechałem bez problemów. Moto odstawiłem do mojego mechanika Kuby na ul. Niską w Poznaniu - diagnoza alternator. Z racji braku informacji na temat jakości zamiennika, zdecydowałem się na zakup oryginalnego kompletu (stator + rotor). Udało mi się znaleźć nowy komplet na allegro za 1000 zł + koszt przesyłki. Po obejrzeniu tego filmiku:
https://www.youtube.com/watch?v=IraV2CPUAlwstwierdziłem, że wymiana rotora w zasadzie nie ma sensu, ale skoro już go mam, to niech cały komplet będzie nowy. Po wymianie, oczywiście wszystko działa jak należy ( prawie 3000 km od tego czasu zrobione). Stary stator zregeneruję za 160 zł i niech sobie leżą ze starym rotorem tak długo, jak długo jeszcze będę ujeżdżał CBF, jako części zamienne.
W całej tej historii mimo wszystko jestem wdzięczny Hondzie (motórowi, a nie firmie), że mnie przewiozła bez problemów przez Niemcy, Włochy, Czechy, Szwajcarie, Słowenię, Austrię, Chorwacje, Bośnię i Hercegowinę oraz Polskie wzdłuż i wszerz, a wymiękła z powodu gównianego alternatora pod samym domem - mało tego, mimo awarii dowiozła do samego garażu
Szkoda tylko, że przez tą awarię nie uda mi się dociągnąć do 15 000 km w tym sezonie.