Witam,
Dziś z żoną wybraliśmy się na trasę do Żelazowej Woli.
W Błoniach zatrzymaliśmy się na zatankowanie, po nalaniu paliwka przekręciłem kluczyk w stacyjce, pojawiły się wskazania licznika, światło się paliło, zestawiłem moto ze stopki centralnej i...
Koniec prądu.
Przekręcanie kluczyka nie dawało efektu, zero reakcji, nic na liczniku nie świeci.
Akumulator raczej sprawny, po 3 tygodniach stania moto odpalił "za pierwszym".
Z kolegą, który podjechał na moto na stacji sprawdziliśmy wszystkie bezpieczniki i są ok...przeczyściliśmy styki, te które były zaśniedziałe.
Spróbowaliśmy odpalić z pycha (bo prądu dalej nie widać) i moto zagadał ale nie miał mocy i wskazania na liczniku wariowały, kontrolka od ABS mryga. Próbowałem się przejechać i moto po chwili nabrał mocy i wigoru ale po 500m stracił wigor i zaczął strzelać z wydechu.
Udało się przejechać 10-15km/h moto do kolegi do garażu żeby go zostawić bezpiecznie, moto ledwo jechał, wskazania na liczniku wariowały, wskazówka stała na 0km/h.
Co padło wg. Was?
Regulator napięcia?
Alternator?
Gdyby to akumulator to z pycha dojechałbym do domu chyba bez problemu.
Niestety moto jest 40km od domu i nie bardzo mam jak sprawdzić.
Regulator mogę kupić i spróbować wymienić, a nuż to pomoże...
Pytanie tylko jaki konkretnie?
CBF600S 2004r.
Oryginalnych nie widzę, coś takiego to pewnie badziewie: https://gmoto.pl/regulator-napiecia-do- ... 35655.html
Nie chcę kupować używanego.