czepiasz sie panie kolego
Sa i cale matowo-czarne harleye bez chromu (Night Rod itp.) Niektore sa naprawde zajebiscie piekne, dzikie i wcale nie przypominaja armatury lazienkowej. ich awaryjnosc tez juz sie skonczyla w zasadzie - nowe maja ABS, wtryski, spelniaja normy halasu i spalin itp. A co do MC - jak kto lubi. ja preferuje indywidualizm, lubie sam decydowac kiedy, gdzie i jak jade, kiedy sie zatrzymuje, kiedy tankuje, z jaka predkoscia i tp. i nie chce nalezec do klubu. Rozumiem jednak ludzi, ktorych to kreci - przynaleznoswc do sformalizowanej grupy, poczucie wspolnoty, uniformy i symbole, hierarhia, jasne zasady, czytelne, wspolne cele, wartosci, mitym, ideoloia, wspolne spedzanie wolnego czasu, przebywanie z ludzmi o podobnych zainteresowaniach, równiez praktyczne wymiary tego: udzielanie pomocy, wymiana doswiadczeniami, wiedza, gielda, itp itd. Absolutnie jestem bardzo daleki od alergii na kluby.
Co wiecej - ktos moze byc prostym czlowiekiem, nie miec atrakcyjnej czy prestizowej pracy, zarobkow, a przynaleznosc do MC daje mi mozliwosc stania sie kims inym. Raptem z szaraka przeistacza sie w ubranego w skory cool motocykliste na fajnej maszynie i jedzie razem z cala banda.
Z innej strony - czasami takie MC to swietne stowarzyszenia dla ludzi z pewnych kregow, mozna nawiazywac kontakty, robic biznesy, poszerzac swoje mozliwosci.
Jak pisalem, nie naleze do zadnego MC, ale samo bycie motocyklistą otwiera mi wiele drzwi w zupelnie innych, zawodowych sytuacjach, jak natrafie na innego motoykliste.
To tak pod rozwage, zanim wszyscy zaczną chórem najezdzac na MC