Generalnie większość nowych (w sensie obecnie produkowanych) aut ma tendencję do łykania oliwy. Tak już po prostu jest.
Po części spowodowane jest to przez "ekologię".
Producenci prześcigają się i próbują spełnić coraz to bardziej wyśrubowane normy - coraz lepsze osiągi a coraz niższe spalania paliwa. Jest to możliwe dzięki wielu różnym rozwiązaniom (lepsze wtryski bardziej rozpylające paliwo, optymalizacja kształtu komory spalania, itp. itd....) Ale także po części jest to zasługą "luźnego" spasowania silników oraz zalewania ich "rzadkimi" olejami.
Im silnik "luźniej" spasowany, tym mniejsze ma opory wewnętrzne, a co za tym idzie tym mniej energii z paliwa marnowane jest na pokonanie tych oporów. Przyczynia się to zarówno do tego, że silnik ma lepsze osiągi oraz do zmniejszenia ilości spalanego paliwa na 100km, a co za tym idzie do bardziej "ekologicznego" wizerunku pojazdu.
Do tego dochodzą te wspomniane wyżej "rzadkie" oleje, które mają spełniać te same zadanie - czyli stwarzać jak najmniejsze opory wewnętrzne mechanizmów w silniku.
Zauważcie, że kiedyś (wcale jeszcze nie tak dawno, bo raptem z 10-15 lat temu) najczęściej zalecane oleje dla nowych samochodów miały oznaczenia lepkościowe np. 10W40, 5W40.
Dzisiaj najczęściej producenci zalecają głównie 0W30 - a więc olej "rzadki", mało lepki - to też powoduje zmniejszone opory wewnętrzne silników. Pozwala zatem obniżać spalanie paliwa i uzyskiwać troszkę większe moce - bo mniej energii z paliwa jest marnowane na opory silnika.
Wszystko to fajne, tylko że "skutkiem ubocznym" zalewania silników takimi olejami oraz ich luźnego pasowania jest spalanie oleju. Jest to normalne w nowych autach.
Mój sąsiad (też motocyklista) jeździ nowym A5 2.0 TFSI. Auto w tej chwili ma niecałe 50 tys przebiegu i żłopie olej litrami. Normalką jest spalanie nawet 1,5 litra oleju na 1000km...