A może za długo obchodzisz się z tym motocyklem jak z jajkiem...
Pisałem gdzieś już - chyba nawet w odpowiedzi na Twojego posta (Kamoreks) - w temacie docierania. Nie ma co się za bardzo cackać na etapie docierania pieca i jeździć non-stop po "emerycku".
Ja u siebie poleciałem (na chwilę oczywiście) 180km/h jak silnik miał ledwie 300km przebiegu, natomiast jak miał około 700-750 to dałem mu (też na chwilę) rozwinąć pełną moc i zapiąłem na dwie, trzy minuty 2 paczki.
Po wymianie oliwy po pierwszym 1000 km nie minęło może kolejne 200km przebiegu i pozwoliłem (również na chwilę) pokazać maszynie na co ją stać. Bez zająknięcia rozwinęła wtedy 240km/h....
IMO, jak będziesz za długo jeździł nim jak chopperem, to mu zrobisz większą krzywdę, niż gdybyś mu ze dwa razy w tygodniu pozwolił porządnie przewietrzyć wydech...
Edit.
Poza tym - tak jak wyżej koledzy napisali - nie zawsze maszyna ma jednakową ochotę do zapierdalania. Zależy to np. od warunków atmosferycznych, od jakości wachy w zbiorniku, w przypadku 600-tek duże znaczenie ma także czy jest pod górkę, czy "pod wiatr", itp. ...
Nawet dla litra też ma znaczenie, czy się jedzie pod wiatr, czy ma się dodatkowy podmuch w plecy. Jakiś czas temu jechałem A2 z Wawy do Konina (cały czas pod wiatr). Dało się to odczuć. Zwłaszcza po spalaniu (bo prędkości maksymalnej nie próbowałem rozwijać z uwagi na bagaż - wyładowany kufer + materac i namiot na siedzeniu przypięty pająkiem), gdy je porównałem do spalania w drodze powrotnej, w której czułem wyraźny wiatr w plecy. Na tym samym dystansie, z podobną prędkością przelotową (praktycznie cały czas przedział 150-170km/h) raz moto spaliło grubo ponad 6 litrów (coś około 6,5 chyba), a w drodze powrotnej już poniżej 6-ciu litrów.