Chyba niewielu "mechaników" pamięta, (albo po prostu nie chce im się paluchów tam pchać), że luz zaworowy nie tylko powinien się mieścić w określonych przez producenta wartościach dla danego zaworu, ale różnice między poszczególnymi zaworami (tego samego typu) powinny być jak najmniejsze a najlepiej żeby wogóle ich nie było.
Tymczasem mechanicy stwierdzają po otwarciu silnika, że np.:
- 4 zawory z 16-tu mają luz zbliżający się do granicy tolerancji (ale jeszcze są "w normie"),
- 12 pozostałych zaworów ma luzy jeszcze w sporym zapasie
i................
........... i nic z tym więcej nie robią. Zamykają silnik i tyle.
A powinni się za to wziąć i ustawić tak, żeby wszystkie ssące miały
jednakowy luz oraz wszystkie wydechowe również odpowiednią -
jednakową wartość.
Tymczasem "spece" po prostu zamykają dekiel i tyle - pada hasło: "jeździć dalej do następnego przeglądu zaworowego"...
... więc się jeździ...................... i jeeeeździ......i jeeeeeeeeeździ......
..... tylko się potem okazuje - przy następnym otwarciu dekla, że już daaawno na tych zaworach co były blisko "kwalifikowania się do regulacji" luz był mooooocno nieodpowiedni lub go wcale nie było, a zawory są zjechane....
Przecież logiczne jest, że gdy np. przy 24 tysiach część zaworów znacząco odbiega od reszty, to należy się spodziewać, że po niedługim czasie na tych zaworach luz "wyjdzie" poza wartości dopuszczalne...
W takim wypadku, albo
od razu robi się korektę i ustawia tak żeby luzy były jednakowe, albo zostawia się,
ALE za niedługo zagląda się tam ponownie - powiedzmy za 6 tysięcy a nie za kolejne 24 tysiące km....