Czołem
Wczoraj, wracając z dłuższego wyjazdu zaobserwowałem lekko niepokojące zjawisko - przy dojeżdżaniu do skrzyżowania na niskich obrotach (i lekkim hamowaniu silnikiem) motor wpadł w takie rytmiczne, delikatne podrygi. Olałem sprawę, bo już prawie w domu byłem, a na wyższych obrotach zjawiska nie czułem już.
Ale dziś, tak dla przetestowania odpaliłem go na centralnej podstawce i wrzuciłem bieg, zostawiając na jałowych obrotach. No i okazuje się, że łańcuch co jakiś czas, w nieregularnych odstępach czasu (średnio tak co 1 - 2 sekundy) szarpie na tyle, że obija się o wahacz albo o osłonę. Zupełnie jakby go ktoś podrzucał.
Podczas jazdy nic nie czuć. Tylko przy ruszaniu z miejsca z okolic łańcucha dochodzi wyraźny, pojedynczy stuk.
Pytanie - czego to jest objaw? Tego że nie jeździ się motocyklem na niskich obrotach? Zużycia łańcucha? Zębatek? A może słabego smarowania (pojechałem w trasę z oilerem ustawionym na miasto)?