Na wstępie pragnę zaznaczyć, że nie wierzę w żadne ochraniacze kolan wszyte w nogawki czy też umieszczone w specjalnych kieszeniach
luźnych, tekstylnych gaci. Przy glebie usytuowanie takiego "ochraniacza" jest wg mnie czystą loterią, zwłaszcza przy wyprostowanej nodze- takie jest moje zdanie i będę się go trzymał. Co innego dopasowana skóra, w którą trzeba się wbijać uprzednio pokrywając się w całości wazeliną techniczną
- tam ochraniacz powinien zawsze być na swoim miejscu, aczkolwiek nawet w przypadku najlepszej skóry nakolannik w najmniejszym stopniu nie chroni przed "ponadprogramowymi" przeprostami kolana, już nie mówiąc o zginaniu tegoż w innych kierunkach.
No i teraz meritum. Nakolanniki jw kupiłem wiosną br., zrobiłem w nich już prawie 20kkm. Z początku zakładałem ja na spodnie, ale wiadomo, szlif i prawdopodobnie ochraniacze lecą w swoją stronę, a ja w swoją. Od jakiegoś czasu zakładam je pod gacie (mieszczą się na styk w pozytywnym tego słowa znaczeniu). No i tak:
1. wygoda: jak na taką ilość plastiku- uważam, że jest bardzo dobrze. Nic nie drapie, nie ociera, nie uciska. Jednocześnie ochraniacz nieźle trzyma się nogi- podczas jazdy w ogóle nie ma potrzeby poprawiania jego położenia, mało tego, da się przejść około 1 km zanim zacznie się lekko zsuwać. Dwa zawiasy- zajebista sprawa, nigdy więcej pojedynczego zawiasu. Dzięki temu rozwiązaniu niezależnie od kąta ugięcia kolana część "udowa" i "goleniowa" pozostają w swojej pozycji. Co ważne- wbrew moim obawom, nie jest w nich gorąco. Tzn. nie bardziej, niż bez nich.
Jak się gotuję, to się gotuję, ale w całości- nie jest tak, że ogólnie jest ciepło, ale znośnie, a na nogach ożesztykurwa, sauna.
2. bezpieczeństwo: nie wiem, nie sprawdzałem.
Na nodze trzyma się mocno, zbudowany jest "na oko" solidnie (spokojnie można na nim stanąć i nic się nie odkształca), na dole plastik kończy się praktycznie równo z butami moto, część udowa sięga też dość wysoko, boczki ładnie zabudowane, sporo dość twardej wyściółki od spodu... Dodatkowy plus (również oceniony "na oko")- budowa tych nakolanników pozwala mieć nadzieję, że przy frontalnym uderzeniu zadziałają jak ogranicznik przeprostu kolana. Oczywistość nr 1- jak ma ci urwać nogę, to i tak ci urwie. Oczywistość nr 2- nie są to ortezy, ale też nie kosztują 2,5 tysiąca, lecz 4 stówki...
3. trwałość/jakość: za te pieniądze nie mam zastrzeżeń. Właściwie w ogóle nie mam zastrzeżeń.
"System mocujący" wciąż jak nowy, gumowe pasy nadal są elastyczne, podobnie ta "pianko-guma" pod nimi, rzepy działają. Ostatnio pojawiły się pierwsze rozdarcia po obwodzie tej właśnie "pianko-gumy", ale jak już pisałem, 20kkm... Zresztą Małżonka rzuciła okiem i mruknęła "zszyję ci to", więc chyba te rozdarcia są naprawialne.
Reasumując: polecam z czystym sumieniem. Zimą mierzyłem naprawdę sporo różnych nakolanników, w tym dainese, alpinestarsy, ufo, 661... i pewnie coś jeszcze. O'neale też. I cięgle miałem jakieś zasadnicze "ale". W końcu kupiłem w ciemno Thory i są lepsze od wszystkich w/w.
Tylko radzę od razu sprawdzać, czy włażą pod spodnie, bo na wierzchu to raczej atrapa niż realna ochrona.
Aha, przedtem miałem Adrenaline MX:
Niech was ręka boska broni przed zakupem tego badziewia.