paulus77 napisał(a):No ale może nie jestem typem człowieka, który oczekuje, że ktoś będzie podnosił przewrócone przeze mnie pachołki i dlatego mam takie a nie inne odczucia
Wyglądało to tak:
W odległości ok. 10-15 m od pachołków szybkiego slalomu siedzi sobie facet całkowicie pochłonięty smartfonem. Obok, na tymże szybkim slalomie, jakiś koleś intensywnie "walczy", już jakieś 30 minut. Jest to jedyny koleś na motocyklu na torze (pętla na Służewcu). Co pojedzie, to przewraca pachołek. Więc zawraca, podjeżdża powoli z powrotem, zsiada z motocykla, poprawia pachołek, wraca do motocykla, siada, odpala, wraca na start, i próbuje kolejny raz przejechać szybki slalom. Czas przejazdu przez slalom (przygotowanie - przejazd - zahamowanie - zawrócenie do kolejnego przejazdu) jest wielokrotnie krótszy od czasu koniecznego do postawienia przewróconego pachołka.
Pytanie pierwsze: czy będąc zupełnie postronną osobą, nie pomógłbyś kolesiowi postawić przewrócony pachołek? Tak ze zwykłej ludzkiej przyzwoitości?
Pytanie drugie: jak powinien zachować się instruktor prowadzący jazdę? Uwaga pomocnicza: instruktorem jest facet pochłonięty smartfonem.
Jest mi naprawdę daleko od jakichś wygórowanych oczekiwań. W 30 minut u instruktora z prawdziwego zdarzenia ogarnąłem to, czego metodą prób i błędów nie byłem w stanie ogarnąć w Kulikowisku.
Dla kontrastu, u Wojtka Maliszewskiego wyglądało to tak:
3 kolesi "walczy" z szybkim slalomen. Sami sobie podnoszą przewrócone pachołki, ale w pewnym momencie, gdy tego podnoszenia jest już za dużo, podchodzi Wojtek, tłumaczy, obserwuje przejazd, poprawia przewrócony pachołek, znowu tłumaczy, i tak podnosi i tłumaczy aż, po jakichś 15 minutach, cała trójka rzadko strąca pachołki. Problem ogarnięty, Wojtek oddala się w kierunku nieokreślonym. Było mi obojętne, dokąd się oddala i ile ważnych rzeczy ogarnie na swoim smartfonie, bo mój problem został rozwiązany i mogłem w tym czasie utrwalać sobie świeżo nauczone manewry na szybkim slalomie.

. Ale na pierwszych zajęciach większość czasu była przegadana o tym jak należy z motocyklem się obchodzić, wsiadać, dobra pozycja itd, i tylko zrobiliśmy kilka kółek do koła placu na pierwszym biegu. Na kolejnych zajęciach duży nacisk był kładziony na technikę jazdy, na poprawną pozycję, dobre wykonywanie ćwiczeń - nie mówię o ćwiczeniach egzaminacyjnych ale o innych ćwiczeniach manewrowych (slalomy, slalomy oburącz, jedną ręką, jazda dookoła placu bez trzymania kierownicy (nie licząc zakrętów), hamowanie z redukcją, wchodzenie w zakręt i poprawne parzenie itd.). Zawsze, gdy ktoś sobie gorzej radził, lub robił coś źle, podchodził instruktor, gasił silnik i tłumaczył co było źle. Ćwiczenia egzaminacyjne trenowałem pod koniec jazd a gdy już je opanowałem w sposób zadowalający - kazano mi ćwiczyć je na drugim biegu - było już trudniej
, szkoda że teraz już tak nie jest 

