RNP napisał(a):ALe jak wsiądą na niego to ma być niezawodny tak jak ta piła STIHL do rżnięcia drewna.
Moim zdaniem to im dane urządzenie mechaniczne jest prostsze, tym jest bardziej niezawodne, bo najzwyczajniej w świecie to czego nie ma to się nie psuje.... A jeśli zepsuje się coś prostego to zazwyczaj daje się prosto naprawić....
Dlatego zdecydowanie wolałbym się wybrać w podróż na koniec świata na czymś, co można naprawić przy pomocy młotka, kawałka drutu i taśmy klejącej niż na jeżdżącym komputerze naszprycowanym nowinkami technicznymi zarówno z dziedziny elektroniki (komputery pokładowe, system ESA, masa innych gadżetów) jak i zawansowanej mechaniki (wymyślne wahacze z mnóstwem części ruchomych - paralevery, duolevery itp. itd.)
Może być ciężko jak się gdzieś po środku niczego moto rozsypie tak jak na tym zdjęciu....
RNP napisał(a):Od wielu lat na Mazurach nie spotkałem Niemca (a jeździ ich w okresie od wiosny do jesieni bardzo dużo - mają szlak drogowy na Litwę, Finalandię, Norwegię i do domu) na innym motorze, niż BMW GS
Zgadza się. Niemcy uwielbiają te swoje mastodonty, ale z drugiej strony realnie patrząc, to raczej zdecydowana większość z nich nie wypuszcza się tymi zabawkami poza tereny w miarę cywilizowane, gdzie w zasadzie zawsze można uzyskać jakąś pomoc serwisową.
A goście, którzy rzeczywiście jeżdżą na ciężkie wyprawy częściej wybierają maszyny pokroju Africa Twin, Tenerka, KTMy czy też wspomniane DRki - im prostsze tym lepsze. Takie "gniotsa nie łamiotsa"
Piszesz, że obawiasz się elektryki w CBFie. Tak na dobrą sprawę, to w zasadzie poza tym nieszczęsnym alternatorem nic więcej się w tym motocyklu nie psuje. Alternator zaś to wydatek raptem 1200 zeta za nowy oryginał(!) a naprawa starego kosztuje kilkakrotnie mniej. Ostatecznie, żeby mieć spokojną głowę wyjeżdżając CBFą gdzieś "w pizdu" albo jeszcze dalej, można zaopatrzyć się w awaryjny alternator i wrzucić go do kufra - jest to przecież w sumie niewielka część i nie zajmuje wiele miejsca. A mając "zapas" ze sobą wymienią go nam praktycznie w każdym napotkanym warsztacie - niekoniecznie motocyklowym, bo jest to czynność stosunkowo prosta.
Trochę to dla mnie takie nieco pokrętne, że bojąc się elektryki w jednym sprzęcie, nie ma się stracha przed sprzętem naszpikowanym wręcz elektrycznymi i elektronicznymi duperelami...
Nawiązując do historii o rąbaniu drewna (nawiasem mówiąc też lubię zrobić wiele rzeczy sam - dla własnej przyjemności, czasem wbrew zdawałoby się zdrowemu rozsądkowi) - to jednak ja gdybym miał potrzebę porąbania raz czy dwa razy do roku stosu drewna nie kupiłbym siekiery za 200ojro. Gdybym miał rąbać to drewno kilka razy w tygodniu czy chociaż w miesiącu - pewnie wolałbym zainwestować w dobry sprzęt, który ułatwiłby pracę.
Podobnie gdy musiałbym raz na ruski rok pociąć kawał drzewa na mniejsze kawałki - wybrałbym pewnie jakąś piłę o dobrym stosunku ceny do jakości. Co innego, gdybym miał ciąć to drewno często - wtedy zdecydowanie czułbym się pewniej mając pod ręką sprzęt profi najwyższych lotów.
Analogicznie - jak chcę sobie pstryknąć fotkę u cioci na imieninach czy na wycieczce, to nie potrzebuję kupować aparatu za 10 tysi + obiektyw za 25 tysi - wystarczy mi prosty sprzęt za kilkaset pln. Gdybym natomiast miał robić fotki do magazynów mody to zdecydowanie zainwestowałbym kasę w sprzęt klasy najwyższej na jaką byłoby mnie stać....
Ale fakt, że ja bym tak postąpił nie oznacza, że ktoś inny ma postępować tak samo.
W pełni rozumiem, że
RNP ma inne zapatrywania i jest to jak najbardziej OK. Każdy marzy o czymś innym, każdego kręci co innego, każdy ma swój punkt widzenia.... jest to jak najbardziej normalne i słuszne i uważam, że bardzo fajnie, że tak właśnie jest. Byłoby kurewsko nudno gdybyśmy wszyscy byli jednakowi....
I jeszcze raz powtarzam - pisząc swojego pierwszego posta w tym temacie nie miałem na celu negowania czyichkolwiek marzeń i dążeń.
raphi napisał(a):Oczywiście, że marzenia trzeba mieć, ale moim zdaniem sztuką jest umiejętność wyważenia i wypośrodkowania oczekiwań i możliwości. Chodzi o to by wieczna pogoń za marzeniami nie zabiła nam przyjemności z posiadania tego co już mamy! A co do ciężkiej pracy i braku czasu - postanowiłem pewnego dnia, że nie będę gonił za kasą za wszelką cenę i mocno spowolniłem pogoń za wiecznie uciekającymi oczekiwaniami. Od tamtej chwili stałem się szczęśliwym człowiekiem
I niech każdy z nas robi właśnie tak, by być szczęśliwy
O to właśnie mi chodziło.